Właściciele reżimowych mediów wieprzowiny nie jadają, ale chętnie świnie zatrudniają. Wynajęty przez Gazetę Wyborczą Paweł "Konio" Konnak pokazał w Radiu Wrocław, że zbydlęcenie grozi nawet świniom.

       Myliłby się ktoś, gdyby pomyślał, że poza mediami głównego antypolskiego ścieku, takimi jak TVP Info, TVN24, Polsat News, TOK FM, w pozostałych publicznych mediach, także w małych rozgłośniach regionalnych, panuje high life, bon ton, savoir vivre, pardon. Wystarczyło dzisiaj przypadkowo włączyć Radio Wrocław, by zauważyć, że i w tzw. Polskim Radio nic się nie zmieniło po 10-tym kwietnia 2010 roku - pomijając krótki okres "żałoby". Już drobne oznaki zagrożenia dla utrzymania władzy przez postkomunę powodują, że natychmiast z nową siłą odżywa prymitywna kampania nienawiści, pobudzająca do działania zarówno takich jak Ryszard Cyba, jak i takich jak Paweł "Konio" Konnak. Pierwszy, złapany zaraz po dokonanym morderstwie, żałował, że "nie ma już broni, bo by powystrzelał wszystkich pisowców" a po drugim również można było zobaczyć jak bardzo cierpi, gdy też nie może zbyt dotkliwie dołożyć pisowcom.

        Pewnie nikogo nie zdziwiło, że tę traumę "Konia" pół roku temu dostrzegł jeden z głównych, przed laty, inspiratorów antypisowskiej, antykaczyńskiej mowy nienawiści. Bronisław Komorowski dostrzegł i docenił ten wysiłek włożony w kontynuację jego dzieła i "odznaczył za zasługi ...". Wtedy to, zaraz po uroczystości dekoracji, Konio trafił do studia telewizyjnego, gdzie wyznał: "...wtedy nie wierzyliśmy, że za naszego życia padnie komuna ... to pierwszy przypadek na świecie by anarchiści dostali medale ...". Tamto jego wyznanie nabiera jednak zupełnie innego znaczenia, gdy widzimy jak ten zazwyczaj bystry i błyskotliwy artysta, nagle doznał zamroczenia i nie zauważył, że ten sam Pałac Prezydencki, któremu zawdzięcza swoje wyróżnienie, stał się schronieniem dla komuny, że aż roi się od postkomunistów. Do tego, sam odznaczony "anarchista", z buntownika stał się pupilkiem aktualnej władzy i to dzięki opluwaniu opozycji ... Mówi się, że tylko krowa nie zmienia poglądów ... A jak to wygląda u świń? Czyżby czasami ulegały zbydlęceniu?

        Wtedy, w studiu telewizyjnym, redaktor prowadzący (nie mylić z oficerem prowadzącym, choć niektóre zadania, jak "naprowadzanie" interlokutora na właściwe tory myślenia, są podobne) w ramach obowiązkowego zaklinania rzeczywistości, wyraził swój podziw dla rozmówcy: "Młodzież musi wam zazdrościć, bo nie ma teraz przeciwko czemu protestować". Na takie dictum, Paweł Konnek - widać nadal zamroczony, bo zgodził się z opinią, że kto żyje na tej "zielonej wyspie", nie ma żadnego powodu by przeciwko czemukolwiek protestować - odpowiedział: "Co innego nasza kabaretowa narracja a co innego życie w tamtym PRL-u, który przetrącił kręgosłupy wielu ludziom", co można potraktować także jako swoiste usprawiedliwienie się z jego strony, że stan i jego kręgosłupa może budzić wątpliwości.  Kolejne wyznanie można uznać za konsekwencję poprzedniego: "Ja o taką Polskę tańczyłem, jeździłem z Krzyśkiem (Skibą) po świecie. Są ludzie, którzy wolą nakręcać się negatywnie"

         No i wreszcie dotarliśmy do sedna sprawy, odkrywając różnicę pomiędzy nakręcaniem się negatywnym a pozytywnym. Widać, że Paweł "Konio" Konnak woli nakręcać się "pozytywnie", czyli tak by z "nakręcania" czerpać satysfakcję i profity ... Dla niego niepojęte jest nakręcanie się "negatywne", czyli uporczywe (upierdliwe) żądanie przestrzegania uczciwych zasad i logicznego myślenia we wszystkich dziedzinach życia publicznego.  I stąd ten dzisiejszy jego występ w Radiu Wrocław, w którym, jak skończony prymityw, jak typowy, zatrudniany w publicznych mediach wytresowany propagandzista z dawnych służb, wychodził z siebie, by skutecznie opluć Jarosława Kaczyńskiego. Z pewnością, w wysiadaniu z samochodu, by dać autograf "przypadkowo" napotkanemu, płaczącemu dziecku, bystry "Konio" nigdy nie dostrzeże pajacowania, PR-owskiej zagrywki. Dlatego pokaże swoją "odwagę" i nie skomentuje tego faktu ani jednym słowem. Za to, w ramach  "pozytywnego" nakręcania się - razem z dwoma miejscowymi kretynami o podobnym nastawieniu do prawdy i do uczciwości w wykonywaniu swojego zawodu - z wielką ochotą przybiega do radia, by potwierdzić swoje bezgraniczne oddanie bolszewii i pokazać, że zawsze jest gotów drwić z "prezesa" - nie tylko wtedy gdy ten śmie przed świętami malować pisanki! Konio wie, że obecna władza zawsze docenia takie poświęcenie, partyjną szczujność i że na pewno odpowiednio wynagrodzi ... A że to głęboka (post)komuna? Kto by z powodu takich drobiazgów zawracał sobie głowę: Trzeba patrzeć w przyszłość! Pecunia non olet!

        Oj, ten koń z klapkami na oczach, raczej naszą szkapą nie był, nie jest i nie będzie ... Mam więc propozycję, by tak jak kiedyś zbierano "Na suchy chleb dla konia", spopularyzować teraz w mediach społecznościowych akcję zbierania "Na pisanki dla Konia", by mógł on sobie nakupować farbek ile dusza zapragnie i dowoli malować PiSanki aż do wyczerpania zalegających w nim POkładów URBANowskiej NIEnawiści - może wtedy wyleczy się z traumy po kolaboracji z postkomunistyczną władzą. W ten sposób położymy wreszcie kres konionkturalizmowi i powróci elementarna przyzwoitość nie tylko w mediach, ale i na innych scenach. Przecież może być i wesoło i przyzwoicie ...